WSPÓLNOTA ŚWIECKICH      PRZY KLASZTORZE O.O. DOMINIKANÓW UL. FRETA 10


 Hymn do Ducha Świętego czytany przez informatyka

Za­strze­że­nie

Nie je­stem teo­lo­giem ani znaw­cą mu­zy­ki ko­ściel­nej. Je­stem sze­re­go­wym wie­rzą­cym. Po­za tym, je­stem in­for­ma­ty­kiem-sa­mo­ukiem, i pewnie mam tro­chę skrzy­wień wła­ści­wych te­mu za­wo­do­wi. Ten tekst moż­na więc trak­to­wać tyl­ko ja­ko mój wła­sny po­gląd.

Hymn do Du­cha Świę­te­go nie jest tek­stem na­tchnio­nym w tym sen­sie, w jakim na­tchnio­ne jest Pi­smo Świę­te. Nie­mniej, jest to mo­dli­twa bar­dzo sza­cow­na. Mo­dli­twa, któ­rą Ko­ściół mo­dli się od wie­lu wie­ków i jeśli moż­na tak po­wie­dzieć, jest pod każ­dym wzglę­dem spraw­dzo­na przez ca­łe po­ko­le­nia wie­rzą­cych. Bio­rąc pod uwa­gę ca­łą mo­ją nie­pro­fe­sjo­nal­ność, niech mi więc bę­dzie wol­no za­sto­so­wać do Hym­nu pew­ną me­to­dę sto­so­wa­ną przez nie­któ­rych eg­ze­ge­tów Pi­sma Świę­te­go. Po­le­ga ona na przy­wią­zy­wa­niu wa­gi do naj­drob­niej­szych szcze­gó­łów, na przy­kład do wy­stę­po­wa­nia okre­ślo­nych słów. Me­to­da ta wy­ni­ka z traktowania tek­stu ja­ko nie­skoń­cze­nie pre­cy­zyj­ne­go, przy czym oczy­wi­ście nie cho­dzi tu o odczytywanie li­te­ral­ne.

Co do tej pre­cy­zji, to ja, ja­ko nie­pro­fe­sjo­na­li­sta, po­mi­mo ca­łej mo­jej do­brej wo­li, zbli­żę się do niej tyl­ko odro­bi­nę.

Hymn do Du­cha Świę­te­go - przy­kład mo­dli­twy

Hymn do Du­cha Świę­te­go jest dla mnie pięk­nym przy­kła­dem mo­dli­twy cha­ry­zma­tycz­nej. To nic, że ce­chą ta­kiej wła­śnie mo­dli­twy jest pe­wien ro­dzaj spon­ta­nicz­no­ści, to zna­czy, cią­gła go­to­wość na nie­ocze­ki­wa­ne, nie­za­pla­no­wa­ne dzia­ła­nie Du­cha Świę­te­go. Prze­cież przy­stę­pu­jąc do mo­dli­twy ma­my za­wsze przed ocza­mi do­świad­cze­nia in­nych, któ­rzy mo­dli­li się przed na­mi, a tym bar­dziej do­świad­cze­nia - a nawet sche­ma­ty - do­bre, spraw­dzo­ne przez Ko­ściół.

Przyj­rzyj­my się ko­lej­nym zwrot­kom Hym­nu. Po­pa­trz­my na nie ja­ko na eta­py mo­dli­twy. Ra­zem bę­dzie ich sie­dem. W kolejnych zwrot­kach mo­dli­twa bę­dzie się zbli­żać do swo­jej peł­ni. Czy­ta­jąc Hymn do­brze by­ło­by nu­cić go so­bie na je­go pięk­ną, gre­go­riań­ską me­lo­dię, któ­rej nie­ste­ty nie po­tra­fię tu za­pi­sać nu­ta­mi.

I

O Stwo­rzy­cie­lu, Du­chu, przyjdź,
Na­wiedź dusz wier­nych To­bie krąg.
Nie­bie­ską ła­skę ze­słać racz
Ser­com, co dzie­łem są Twych rąk

Na po­cząt­ku mo­dli­twy wzy­wa­my Du­cha Świę­te­go, aby do nas przy­szedł. Wzy­wa­my Go, po­nie­waż On jest na­szym Stwo­rzy­cie­lem. Ale, po­mi­mo, że na­sze ser­ca są dzie­łem Je­go rąk, po­trze­bu­je­my nie­bie­skiej ła­ski. Ja­kiej ła­ski? Dla­cze­go po­trze­bu­je­my? Dla­cze­go, po­mi­mo, że na­zy­wa­my się sa­mi du­sza­mi wier­ny­mi, co wię­cej, na­sze ser­ca są dzie­łem Je­go rąk, nie mo­że­my usiąść i po pro­stu za­cząć się mo­dlić?

Na ra­zie nie wi­dać od­po­wie­dzi na te py­ta­nia. Ale cier­pli­wo­ści, je­ste­śmy do­pie­ro w 1/7 mo­dli­twy.

II

Po­cie­szy­cie­lem je­steś zwan
I naj­wyż­sze­go Bo­ga dar.
Tyś na­masz­cze­niem na­szych dusz,
Zdrój ży­wy, mi­łość, ognia żar

Ta oraz na­stęp­na zwrot­ka to na­zy­wa­nie Te­go, do Ko­go się mo­dli­my. Nie mo­dli­my się bo­wiem do ko­goś nie­okre­ślo­ne­go, nie­zna­ne­go. Po­pa­trz­my, ilo­ma peł­ny­mi tre­ści okre­śle­nia­mi na­zy­wa­my Du­cha Świę­te­go. Jest zdro­jem ży­wym, źró­dłem mi­ło­ści. A co naj­waż­niej­sze, wie­my do­kład­nie, skąd, a nawet wię­cej, od Ko­go po­cho­dzi! Dla­cze­go tak bar­dzo zwra­ca to uwa­gę? Po­nie­waż wie­lu za­chę­ca nas do zwra­ca­nia się w stronę róż­nych bli­żej nie­okre­ślo­nych oso­bo­wo­ści, <<mo­cy>> al­bo <<do­rad­ców>>, ja­ko­by nam przy­chyl­nych, ale nie ujaw­nia­ją­cych swo­jej toż­sa­mo­ści. Mie­li­by oni al­bo przy­cho­dzić z bliżej nie­okre­ślo­ne­go <<wszech­świa­ta>> al­bo <<na­tu­ry>>, lub po­ja­wiać się, nie bar­dzo wia­do­mo skąd, w naszym wła­snym wnę­trzu. Na­to­miast my zwra­ca­my się do Ko­goś, Ko­go do­brze zna­my. To ogrom­na róż­ni­ca!

To, że na­sza kon­dy­cja jest ta­ka, że po­trze­bu­je­my po­cie­szy­cie­la, jest dla nas aż nad­to zro­zu­mia­łe. A nasz Po­cie­szy­ciel to ten, któ­ry mo­że dać ży­cie w pełni, po­nie­waż On je ma. On Sam jest zdro­jem ży­wym. A my wy­szli­śmy z Jego rę­ki, je­ste­śmy wprost z Jego ro­dzi­ny, nie ina­czej! Ma też mi­łość, ognia żar. Nie wska­zu­je na coś, co mu­sie­li­by­śmy so­bie sa­mi zdo­być, ale nam to da­je ja­ko dar od Bo­ga. Da­je Sie­bie.

III

Ty da­rzysz ła­ską sie­dem­kroć,
Bo moc z pra­wi­cy Oj­ca masz.
Przez Bo­ga obie­ca­ny nam
Mo­wą wzbo­ga­casz ję­zyk nasz.

O ile w poprzedniej zwrot­ce znaj­du­je­my sło­wa: je­steś zwan, któ­re mo­gą su­ge­ro­wać, że o Duchu Świę­tym jak­by­śmy sły­sze­li od ko­goś in­ne­go, to da­lej zwra­ca­my się do Nie­go wprost: Ty. Mo­że do te­go już się przy­zwy­cza­ili­śmy, ale czy ten przy­wi­lej nie jest ude­rza­ją­cy? Na Ty z Panem Bo­giem; za­wsze z wielkiej li­te­ry, ale jed­nak Ty.

W drugiej i trzeciej zwrot­ce na­dal nie­ste­ty nie ma na­sze­go, cią­gle ocze­ki­wa­ne­go, wła­sne­go dzia­ła­nia w modlitwie. Za­pra­sza­my Bo­ga: przyjdź, de­kla­ru­je­my, że to nasz Bóg, że Go zna­my, ale sa­mi nic nie ro­bi­my! Prze­cież otrzy­ma­li­śmy już obie­ca­ny ję­zyk, mo­wę wzbo­ga­co­ną zgod­nie z obietnicą Bo­żą, moż­li­wość bła­ga­nia na­wet o to, co nie­wy­sło­wio­ne (por. Rz 8,26). Nic, tyl­ko tym ję­zy­kiem się mo­dlić!

To już 3/7 ca­łej mo­dli­twy, pra­wie 43%, a my jesz­cze nic nie ro­bi­my! Dla­cze­go? I jak dłu­go to jesz­cze po­trwa?

IV

Świa­tłem roz­ja­śnij na­szą myśl,
W ser­ca nam mi­łość świę­tą wlej
I wą­tłą sła­bość na­szych ciał
Po­krzep sta­ło­ścią mo­cy Twej

Nie­ste­ty, na­dal nic z własnego dzia­ła­nia, mi­mo, że w tej zwrot­ce strzał­ka na­sze­go wskaź­ni­ka prze­kra­cza 50%. Te­raz ma­my tu proś­by. To zna­czy, że choć Duch Świę­ty już jest z nami i słucha nas, choć wie­my, Kim On jest, i do Ko­go się mo­dli­my, to jed­nak bra­ku­je nam wie­le do te­go, aby z Nim roz­ma­wiać. Sto­imy w postawie proś­by. A Duch Świę­ty - w jakiej po­sta­wie stoi? W postawie Te­go, Któ­ry chce być pro­szo­ny, i chce da­wać. To On dzia­ła, na­dal nie my.

A prosimy o rzeczy waż­ne. Na­sza myśl po­trze­bu­je roz­ja­śnie­nia, ser­ca - świę­tej mi­ło­ści. Na­sze cia­łasła­be. Ale i serca, i ciała Duch umoc­ni. Nie po­zo­sta­wi bez Swej po­mo­cy żad­ne­go z naszych ele­men­tów, tak­że i ciała! Niech nikt nie mó­wi nam, że cia­ło jest czymś z natury złym. Wpraw­dzie jest sła­bewą­tłe, ale Pan wie, że tak jest, i zatroszczy się o każdą na­szą po­trze­bę. Za­tem i ciało, po­krze­pio­ne i oczyszczone sta­ło­ścią mo­cy Bo­żej mo­dlić się bę­dzie wraz z duszą i duchem. Prze­cież rów­nież na­sze cia­ło jest świą­ty­nią Du­cha Świę­te­go (1 Kor 3,16).

Te­raz, gdy ma­my za so­bą 57% mo­dli­twy, czas już chy­ba na dzia­ła­nie!

V

Nie­przy­ja­cie­la od­pędź w dal
I Twym po­ko­jem ob­darz wraz.
Niech w dro­dze za prze­wo­dem Twym
Mi­nie­my zło, co ku­si nas.

Nie, jed­nak dzia­ła­nie na­dal jest nie na­sze, i to z nadzwyczaj waż­ne­go po­wo­du. Ota­cza­ją­cy nas świat du­cho­wy to nie tyl­ko isto­ty do­bre, przy­chyl­ne nam, ale rów­nież złe. Kto o tym za­po­mi­na, kto za­pra­sza, wpusz­cza do swe­go wnę­trza każ­de­go, je­śli moż­na tak rzec, du­cha, któ­ry chce wejść, kto wzy­wa nie­zna­ne, mo­że nie­spo­dzie­wa­nie zna­leźć się w niemiłej sy­tu­acji, w której nie­przy­ja­cie­la ma w środku! A wtedy jest sy­tu­acja nie­od­por­no­ści na po­ku­sy, na­to­miast o po­ko­ju nie ma co ma­rzyć. Po­gląd gło­szą­cy, że "wol­ność" ule­ga­nia po­ku­som pro­wa­dzi do ta­kie­go czy in­ne­go ro­dza­ju wol­no­ści czy szczę­ścia, jest błęd­ny. Jest to ostry stan po­mie­sza­nia po­jęć.

My, ma­jąc świa­do­mość tej sy­tu­acji, pro­si­my Te­go, Któ­ry jest Pa­nem moc­niej­szym rów­nież od nie­przy­ja­cie­la (pod­czas gdy my - nie), aby nas strzegł i zapewnił nam bez­pie­czeń­stwo. Wte­dy po pro­stu mi­nie­my zło. Nie po­mie­sza­my zła z dobrem.

Zna­ko­mi­cie. Te­raz je­ste­śmy już ob­da­rze­ni ła­ską, po­cie­sze­nina­masz­cze­ni mi­ło­ścią, wy­po­sa­że­ni w no­wy ję­zyk, ma­my my­śli roz­ja­śnio­necia­ła po­krze­pio­ne. Ostat­nia prze­szko­da - wro­gość nie­przy­ja­cie­la - usu­nię­ta, mo­że­my już chy­ba dzia­łać. Wie­my już, że nie wła­sną mo­cą, lecz Bo­żą, ale chy­ba już mo­że­my! W końcu po­świę­ci­li­śmy 5/7 czy­li po­nad 70% mo­dli­twy na przy­go­to­wa­nia.

VI

Daj nam prze Cie­bie Oj­ca znać
Daj, by i Syn po­zna­ny był,
I Cie­bie, jed­no tchnie­nie Dwóch
Niech wy­zna­je­my z wszyst­kich sił.

No, tak, nie­ste­ty. Za­czę­li­śmy zda­nie od "Daj". Jak ma­łe dziec­ko. I drugie zda­nie też. Zu­peł­nie jak ma­łe dziec­ko, któ­re wła­śnie na­uczy­ło się mó­wić. Wy­cią­ga do Ta­ty rę­kę i mówi: "Daj!". Nie wy­glą­da to na to dzia­ła­nie, na któ­re cze­ka­my, na­szą wła­sną ini­cja­ty­wę i nasz suk­ces. Ale cóż, trze­ba przy­znać, że tak wła­śnie mia­ło być, my ma­my po­sta­wę ra­czej bier­ną, a Ten, do któ­re­go my się mo­dli­my, ra­czej czyn­ną.

Tym nie­mniej, to, o co pro­si­my, to spra­wy wiel­kie: po­zna­nie, wy­zna­nie Bo­ga! Bóg jest Oj­cem, On ocze­ku­je od nas po­sta­wy dziec­ka. Po­sta­wa dziec­ka jest po­sta­wą nam wła­ści­wą, nor­mal­ną dla nas. Do za­ak­cep­to­wa­nia. A postawa Bo­ga jest po­sta­wą Oj­ca, któ­ry chce ob­da­rzać. Zresz­tą, przy­po­mnij­my so­bie, że nikt nie mo­że po­wie­dzieć bez po­mo­cy Du­cha Świę­te­go: Pa­nem jest Je­zus (1 Kor 12,3b). A, jak się za­raz oka­że, wła­śnie o to cho­dzi w modlitwie...

VII

Niech Bo­gu Oj­cu chwa­ła brzmi,
Sy­no­wi, któ­ry zmar­twych­wstał
I Te­mu, co po­cie­sza nas
Niech hymn wie­czy­stych pły­nie chwał.

Amen.

Tak, te­raz do­pie­ro ma miej­sce to, o co od po­cząt­ku cho­dzi­ło. Te­raz mo­dlą­cy się wy­po­wie­dzie­li to wy­jąt­ko­we sło­wo: Niech! (W poprzedniej zwrot­ce też po­brzmie­wa­ło ono, ale jak­by mi­mo­cho­dem, na sam ko­niec.)

Skąd zna­my to sło­wo? Czy nie z Księ­gi Ro­dza­ju, gdy to Bóg rzekł: "Niech się sta­nie..." (Rdz 1,3nn)? My tak­że mo­że­my po­wie­dzieć "Niech!" Mo­że­my po­rwać się na to.

Cze­go do­ty­czy na­sze "Niech"? Te­go, co z pewnością by­ło­by i tak, te­go co jest: chwa­ły Bo­ga. Moż­na po­wie­dzieć pe­sy­mi­stycz­nie: mo­gę po­wie­dzieć Niech się sta­nie to, co i tak jest, więc mo­je niech nic nie two­rzy. Ale moż­na też po­wie­dzieć bar­dzo opty­mi­stycz­nie, że oto ma­my udział w Bożym dzie­le stwo­rze­nia. W tym sa­mym dzie­le, któ­re Bóg wy­ko­nał w ciągu pierw­szych sze­ściu dni i które re­ali­zu­je na­dal (por. J 5,17b). Ten opty­mizm od­po­wia­da mnie oso­bi­ście znacz­nie bar­dziej, niż pe­sy­mizm.

Oto ta naj­waż­niej­sza, naj­cen­niej­sza część mo­dli­twy. Oto jej war­tość. Od­da­wa­nie chwa­ły Pa­nu! Gdy my Go chwa­li­my, On nas uzdra­wia, oczysz­cza, umac­nia, ob­da­rza tym, cze­go po­trze­bu­je­my. On wie, cze­go po­trze­bu­je­my, za­nim w ogóle za­cznie­my mó­wić (por. Mt 6,8b).

Pod­su­mo­wa­nie

Spójrz­my jesz­cze raz na ca­łą mo­dli­twę Hym­nu do Du­cha Świę­te­go.

  • Pierw­sza zwrot­ka:   za­pro­sze­nie Du­cha Świę­te­go.
  • Dru­ga i trzecia zwrot­ka:   na­zy­wa­nie Bo­ga Je­go przy­mio­ta­mi.
  • Czwar­ta, pią­ta i szósta:   proś­by - o jasną myśl, mi­łość, o pokrzepienie i bezpieczeństwo.
  • Siód­ma zwrot­ka:   na­sza mo­dli­twa - mo­dli­twa uwiel­bie­nia.

Ja­ka część na­szej mo­dli­twy to ta mo­dli­twa wła­ści­wa, nie przy­go­to­wa­nia, wstę­py, na­wet, je­śli bar­dzo waż­ne, tyl­ko na­sze dzia­ła­nie? Jed­na siód­ma, coś oko­ło 14%. Czy cho­dzi o procenty? Nie. Cho­dzi o to, aby za­uwa­żyć, że w modlitwie od nas sa­mych za­le­ży cał­kiem nie­wie­le. Ale prze­cież nie tyl­ko w modlitwie! I tak wła­śnie ma być, tak jest do­brze.

Le­szek

Po­wrót do czy­tel­ni