Do dzieła! Mógłbym tak krzyknąć już po krótkiej lekturze. Choć razi nas określenie lektura obowiązkowa, to jednak trudno tu o trafniejsze, bo to książka dla wszystkich kierujących jakąś grupą ludzi, a - przede wszystkim - wspólnotą religijną! Posługa dowodzenia wymaga wielkiej kultury ducha, ale i np. takiej mądrości przełożonej domu "by prawdziwie dobrze umiała spełnić swoje zadanie, powinna być obdarzona męskim rozumem". Niech nas też nie zwiedzie słowo - notatki w tytule, bo mamy tu obfitość głębokich myśli i odczuć mistycznych. O nich bardzo trudno pisać, ale Matka Czacka poszukuje słów w tym obszarze pięknie, z głęboką, odwzajemnioną miłością.
*
"Żeby być kimś, trzeba być sobą". To dewiza Księdza. Może zacytujmy dalej: "Zdarza się, że to kosztuje, czasami bardzo wiele. Zawsze znajdą się tacy, którzy wbrew nam robią coś dla naszego dobra. Ale zawsze warto wybrać własny szlak, również po to, by zobaczyć na nim i uznać bliskość Boga"
Drugą zachętę też wyrażę cytatami z tej pasjonującej rozmowy (519 stron!): "... judaizm rabiniczny nie pokrywa się z religią Starego Testamentu ani też nie jest jej jedynym i prostym przedłużeniem. [...] Można powiedzieć, że judaizm rabiniczny jest chronologicznie późniejszy niż chrześcijaństwo, bo w dużej mierze stanowi odpowiedź na jego zaistnienie".
*
"Kiedy czujemy, że jesteśmy kochani nawet wtedy, gdy nie robimy żadnych postępów, możemy wyzwolić się od tkwiącego w nas przymusu udowodnienia innym własnej wartości i poczuć się wolnymi do życia z innymi we wspólnocie słabych". Autor powyższą prawdę odkrył dzięki wstrząsowi kulturowemu jaki doznał, gdy został misjonarzem w Ameryce Południowej. Zmiana środowiska dobrze nam robi, bo przede wszystkim nie mamy wokół siebie klakierskich luster. Dalej autor pisze o naszej bojaźni poświęcenia się innym, obawie manipulacji i wykorzystania. Lepiej pozostać niezauważonymi, anonimowymi. "Jednak w takiej atmosferze podejrzeń i lęku nie rozwinie się żadna wspólnota, nie ujawni się żadna dobra nowina". I jakże pięknego odkrycia dokonuje Nouwen pisząc, że podstawą wszelkiego kapłaństwa nie jest życie moralne, ale życie mistyczne. Stąd wniosek i dla nas, abyśmy nie tyle żyli najlepiej jak potrafimy, ale byśmy odnaleźli swoje źródło w życiu Boskim.
*
Wracam do tej książki często i bardzo chciałbym aby i czytający te słowa sięgnęli po lekturę Rupnika. Sięgnęli mimo wszystko. Być może i ja jestem jednym z tych współczesnych o których autor pisze, że interesują się tym wszystkim, co ma cokolwiek wspólnego z duchowością i tym, co duchowe. Przy tym mam nadzieję, że nie należę do tych, których J. Brodski określił jako lumpy duchowe. Autor m.in. zastanawia się nad pannami głupimi. Niektórzy twierdzą, że brak oliwy u głupich panien wyobraża niedostatek szlachetnych czynów dokonanych w życiu. Ta interpretacja nie jest całkowicie ścisła. O brak jakich czynów szlachetnych mogłoby chodzić, skoro zostały nazwane pannami, choć głupimi?... Ja, nędzny, sądzę, że zabrakło im właśnie boskiego Ducha Świętego. Choć praktykowały cnoty, te dziewice, ignorantki pod względem duchowym, sądziły, że życie chrześcijańskie polega na takim "praktykowaniu".
zebrał: KD