Zastrzeżenie

Nie jestem teologiem ani znawcą muzyki kościelnej. Jestem szeregowym wierzącym. Poza tym, jestem informatykiem-samoukiem, i pewnie mam trochę skrzywień właściwych temu zawodowi. Ten tekst można więc traktować tylko jako mój własny pogląd.

Hymn do Ducha Świętego nie jest tekstem natchnionym w tym sensie, w jakim natchnione jest Pismo Święte. Niemniej, jest to modlitwa bardzo szacowna. Modlitwa, którą Kościół modli się od wielu wieków*, i jeśli można tak powiedzieć, jest pod każdym względem sprawdzona przez całe pokolenia wierzących. Biorąc pod uwagę całą moją nieprofesjonalność, niech mi więc będzie wolno zastosować do Hymnu pewną metodę stosowaną przez niektórych egzegetów Pisma Świętego. Polega ona na przywiązywaniu wagi do najdrobniejszych szczegółów, na przykład do występowania określonych słów. Metoda ta wynika z traktowania tekstu jako nieskończenie precyzyjnego, przy czym oczywiście nie chodzi tu o odczytywanie literalne.

Co do tej precyzji, to ja, jako nieprofesjonalista, pomimo całej mojej dobrej woli, zbliżę się do niej tylko odrobinę.

Hymn do Ducha Świętego - przykład modlitwy

Hymn do Ducha Świętego jest dla mnie pięknym przykładem modlitwy charyzmatycznej. To nic, że cechą takiej właśnie modlitwy jest pewien rodzaj spontaniczności, to znaczy, ciągła gotowość na nieoczekiwane, niezaplanowane działanie Ducha Świętego. Przecież przystępując do modlitwy mamy zawsze przed oczami doświadczenia innych, którzy modlili się przed nami, a tym bardziej doświadczenia - a nawet schematy - dobre, sprawdzone przez Kościół.

Przyjrzyjmy się kolejnym zwrotkom Hymnu. Popatrzmy na nie jako na etapy modlitwy. Razem będzie ich siedem. W kolejnych zwrotkach modlitwa będzie się zbliżać do swojej pełni. Czytając Hymn dobrze byłoby nucić go sobie na jego piękną, gregoriańską melodię, której niestety nie potrafię tu zapisać nutami.

I

O Stworzycielu, Duchu, przyjdź,
Nawiedź dusz wiernych Tobie krąg.
Niebieską łaskę zesłać racz
Sercom, co dziełem są Twych rąk

Na początku modlitwy wzywamy Ducha Świętego, aby do nas przyszedł. Wzywamy Go, ponieważ On jest naszym Stworzycielem. Ale, pomimo, że nasze serca są dziełem Jego rąk, potrzebujemy niebieskiej łaski. Jakiej łaski? Dlaczego potrzebujemy? Dlaczego, pomimo, że nazywamy się sami duszami wiernymi, co więcej, nasze serca są dziełem Jego rąk, nie możemy usiąść i po prostu zacząć się modlić?

Na razie nie widać odpowiedzi na te pytania. Ale cierpliwości, jesteśmy dopiero w 1/7 modlitwy.

II

Pocieszycielem jesteś zwan
I najwyższego Boga dar.
Tyś namaszczeniem naszych dusz,
Zdrój żywy, miłość, ognia żar

Ta oraz następna zwrotka to nazywanie Tego, do Kogo się modlimy. Nie modlimy się bowiem do kogoś nieokreślonego, nieznanego. Popatrzmy, iloma pełnymi treści określeniami nazywamy Ducha Świętego. Jest zdrojem żywym, źródłem miłości. A co najważniejsze, wiemy dokładnie, skąd, a nawet więcej, od Kogo pochodzi! Dlaczego tak bardzo zwraca to uwagę? Ponieważ wielu zachęca nas do zwracania się w stronę różnych bliżej nieokreślonych osobowości, <<mocy>> albo <<doradców>>, jakoby nam przychylnych, ale nie ujawniających swojej tożsamości. Mieliby oni albo przychodzić z bliżej nieokreślonego <<wszechświata>> albo <<natury>>, lub pojawiać się, nie bardzo wiadomo skąd, w naszym własnym wnętrzu. Natomiast my zwracamy się do Kogoś, Kogo dobrze znamy. To ogromna różnica!

To, że nasza kondycja jest taka, że potrzebujemy pocieszyciela, jest dla nas aż nadto zrozumiałe. A nasz Pocieszyciel to ten, który może dać życie w pełni, ponieważ On je ma. On Sam jest zdrojem żywym. A my wyszliśmy z Jego ręki, jesteśmy wprost z Jego rodziny, nie inaczej! Ma też miłość, ognia żar. Nie wskazuje na coś, co musielibyśmy sobie sami zdobyć, ale nam to daje jako dar od Boga. Daje Siebie.

III

Ty darzysz łaską siedemkroć,
Bo moc z prawicy Ojca masz.
Przez Boga obiecany nam
Mową wzbogacasz język nasz.

O ile w poprzedniej zwrotce znajdujemy słowa: jesteś zwan, które mogą sugerować, że o Duchu Świętym jakbyśmy słyszeli od kogoś innego, to dalej zwracamy się do Niego wprost: Ty. Może do tego już się przyzwyczailiśmy, ale czy ten przywilej nie jest uderzający? Na Ty z Panem Bogiem; zawsze z wielkiej litery, ale jednak Ty.

W drugiej i trzeciej zwrotce nadal niestety nie ma naszego, ciągle oczekiwanego, własnego działania w modlitwie. Zapraszamy Boga: przyjdź, deklarujemy, że to nasz Bóg, że Go znamy, ale sami nic nie robimy! Przecież otrzymaliśmy już obiecany język, mowę wzbogaconą zgodnie z obietnicą Bożą, możliwość błagania nawet o to, co niewysłowione (por. Rz 8,26). Nic, tylko tym językiem się modlić!

To już 3/7 całej modlitwy, prawie 43%, a my jeszcze nic nie robimy! Dlaczego? I jak długo to jeszcze potrwa?

IV

Światłem rozjaśnij naszą myśl,
W serca nam miłość świętą wlej
I wątłą słabość naszych ciał
Pokrzep stałością mocy Twej

Niestety, nadal nic z własnego działania, mimo, że w tej zwrotce strzałka naszego wskaźnika przekracza 50%. Teraz mamy tu prośby. To znaczy, że choć Duch Święty już jest z nami i słucha nas, choć wiemy, Kim On jest, i do Kogo się modlimy, to jednak brakuje nam wiele do tego, aby z Nim rozmawiać. Stoimy w postawie prośby. A Duch Święty - w jakiej postawie stoi? W postawie Tego, Który chce być proszony, i chce dawać. To On działa, nadal nie my.

A prosimy o rzeczy ważne. Nasza myśl potrzebuje rozjaśnienia, serca - świętej miłości. Nasze ciałasłabe. Ale i serca, i ciała Duch umocni. Nie pozostawi bez Swej pomocy żadnego z naszych elementów, także i ciała! Niech nikt nie mówi nam, że ciało jest czymś z natury złym. Wprawdzie jest słabewątłe, ale Pan wie, że tak jest, i zatroszczy się o każdą naszą potrzebę. Zatem i ciało, pokrzepione i oczyszczone stałością mocy Bożej modlić się będzie wraz z duszą i duchem. Przecież również nasze ciało jest świątynią Ducha Świętego (1 Kor 3,16).

Teraz, gdy mamy za sobą 57% modlitwy, czas już chyba na działanie!

V

Nieprzyjaciela odpędź w dal
I Twym pokojem obdarz wraz.
Niech w drodze za przewodem Twym
Miniemy zło, co kusi nas.

Nie, jednak działanie nadal jest nie nasze, i to z nadzwyczaj ważnego powodu. Otaczający nas świat duchowy to nie tylko istoty dobre, przychylne nam, ale również złe. Kto o tym zapomina, kto zaprasza, wpuszcza do swego wnętrza każdego, jeśli można tak rzec, ducha, który chce wejść, kto wzywa nieznane, może niespodziewanie znaleźć się w niemiłej sytuacji, w której nieprzyjaciela ma w środku! A wtedy jest sytuacja nieodporności na pokusy, natomiast o pokoju nie ma co marzyć. Pogląd głoszący, że "wolność" ulegania pokusom prowadzi do takiego czy innego rodzaju wolności czy szczęścia, jest błędny. Jest to ostry stan pomieszania pojęć.

My, mając świadomość tej sytuacji, prosimy Tego, Który jest Panem mocniejszym również od nieprzyjaciela (podczas gdy my - nie), aby nas strzegł i zapewnił nam bezpieczeństwo. Wtedy po prostu miniemy zło. Nie pomieszamy zła z dobrem.

Znakomicie. Teraz jesteśmy już obdarzeni łaską, pocieszeninamaszczeni miłością, wyposażeni w nowy język, mamy myśli rozjaśnioneciała pokrzepione. Ostatnia przeszkoda - wrogość nieprzyjaciela - usunięta, możemy już chyba działać. Wiemy już, że nie własną mocą, lecz Bożą, ale chyba już możemy! W końcu poświęciliśmy 5/7 czyli ponad 70% modlitwy na przygotowania.

VI

Daj nam prze Ciebie Ojca znać
Daj, by i Syn poznany był,
I Ciebie, jedno tchnienie Dwóch
Niech wyznajemy z wszystkich sił.

No, tak, niestety. Zaczęliśmy zdanie od "Daj". Jak małe dziecko. I drugie zdanie też. Zupełnie jak małe dziecko, które właśnie nauczyło się mówić. Wyciąga do Taty rękę i mówi: "Daj!". Nie wygląda to na to działanie, na które czekamy, naszą własną inicjatywę i nasz sukces. Ale cóż, trzeba przyznać, że tak właśnie miało być, my mamy postawę raczej bierną, a Ten, do którego my się modlimy, raczej czynną.

Tym niemniej, to, o co prosimy, to sprawy wielkie: poznanie, wyznanie Boga! Bóg jest Ojcem, On oczekuje od nas postawy dziecka. Postawa dziecka jest postawą nam właściwą, normalną dla nas. Do zaakceptowania. A postawa Boga jest postawą Ojca, który chce obdarzać. Zresztą, przypomnijmy sobie, że nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus (1 Kor 12,3b). A, jak się zaraz okaże, właśnie o to chodzi w modlitwie...

VII

Niech Bogu Ojcu chwała brzmi,
Synowi, który zmartwychwstał
I Temu, co pociesza nas
Niech hymn wieczystych płynie chwał.

Amen.

Tak, teraz dopiero ma miejsce to, o co od początku chodziło. Teraz modlący się wypowiedzieli to wyjątkowe słowo: Niech! (W poprzedniej zwrotce też pobrzmiewało ono, ale jakby mimochodem, na sam koniec.)

Skąd znamy to słowo? Czy nie z Księgi Rodzaju, gdy to Bóg rzekł: "Niech się stanie..." (Rdz 1,3nn)? My także możemy powiedzieć "Niech!" Możemy porwać się na to.

Czego dotyczy nasze "Niech"? Tego, co z pewnością byłoby i tak, tego co jest: chwały Boga. Można powiedzieć pesymistycznie: mogę powiedzieć Niech się stanie to, co i tak jest, więc moje niech nic nie tworzy. Ale można też powiedzieć bardzo optymistycznie, że oto mamy udział w Bożym dziele stworzenia. W tym samym dziele, które Bóg wykonał w ciągu pierwszych sześciu dni i które realizuje nadal (por. J 5,17b). Ten optymizm odpowiada mnie osobiście znacznie bardziej, niż pesymizm.

Oto ta najważniejsza, najcenniejsza część modlitwy. Oto jej wartość. Oddawanie chwały Panu! Gdy my Go chwalimy, On nas uzdrawia, oczyszcza, umacnia, obdarza tym, czego potrzebujemy. On wie, czego potrzebujemy, zanim w ogóle zaczniemy mówić (por. Mt 6,8b).

Podsumowanie

Spójrzmy jeszcze raz na całą modlitwę Hymnu do Ducha Świętego.

Jaka część naszej modlitwy to ta modlitwa właściwa, nie przygotowania, wstępy, nawet, jeśli bardzo ważne, tylko nasze działanie? Jedna siódma, coś około 14%. Czy chodzi o procenty? Nie. Chodzi o to, aby zauważyć, że w modlitwie od nas samych zależy całkiem niewiele. Ale przecież nie tylko w modlitwie! I tak właśnie ma być, tak jest dobrze.

Leszek

Nasz e-mail: adonai@op.opoka.org.pl

Powrót


* Czy ktoś mógłby mi napisać, od ilu wieków Hymn istnieje, kto jest jego autorem i gdzie można znaleźć oryginalny tekst?     Powrót