Mam teraz trudny czas. To w zasadzie trwa już rok i zabiera mi chęć do życia. Mam dwoje dzieci, zawsze byłam dla nich, wspólne modlitwy, wspólne posiłki, wspólna zabawa. Cały mój czas był zawsze dla dzieci. Teraz jedno dziecko odeszło od Boga, kilogramy łańcuchów na dłoniach, heavy metal w uszach. "Nie ma dobra" - głosi. "Pozwólcie mi rosnąć, jak ja chcę". Wczoraj dowiedziałam się, że jestem wredna.

A Ciebie biczowali, Panie. Do upadłego, aby Cię wykończyć, abyś zginął, aby Ciebie nie było. Może straciłeś przytomność? - niewykluczone. W Twojej męce był także mój ból, były także moje łzy. W Twojej męce jest moje życie, ono się tam tli, ono się odradza mimo tego, że jestem wredna. Dziękuję Ci Jezu, że jesteś, że jesteś ze mną, że mi towarzyszysz także wtedy, gdy słyszę takie słowa od mojego dziecka.

Moje doświadczenia nauczyły mnie modlitwy osobistej. Bardzo jestem za to Bogu wdzięczna. To jest czas, kiedy odżywam. Dzisiaj pomyślałam po prostu, że jestem Twoim dzieckiem i że mogę się do Ciebie przytulić. I tuliłam się i chcę, aby ten stan pozostał. Przytulić się do Ojca i tak trawać. I wtedy mogę być biczowana. Razem z Tobą.

Matka

Powrót