Dlaczego wspólnota? Myślę, że to pytanie zadaje sobie wielu z nas. Szukając na nie odpowiedzi sięgniemy do początków chrześcijaństwa. Zgromadzeni w Wieczerniku uczniowie trwali na modlitwie w oczekiwaniu na zesłanie Ducha Świętego, Ducha Prawdy i Pocieszyciela. Tworzyli oni pierwszą wspólnotę Kościoła.
Przywołajmy dwa obrazy ewangeliczne. W Ewangelii św. Łukasza (5,17-26) znajdujemy opis, jak przyjaciele przynieśli do Jezusa paralityka. Nie mogąc przecisnąć się przez tłum, spuścili łoże przez dach. We wspólnocie niesiemy się wzajemnie do Jezusa. Wspólnota uczy nas wzajemnej odpowiedzialności za siebie w drodze do Pana Boga.
Trudno jest poznać Jezusa samemu. Przywołajmy postać Tomasza Apostoła (J 20,19-29). Gdy Pan Jezus ukazał się po zmartwychwstaniu Apostołom zgromadzonym w Wieczerniku, Tomasza nie było wraz z nimi. Nie dawał wiary pozostałym uczniom, że widzieli Zmartwychwstałego: jeżeli nie ujrzę na rękach Jego znaku gwoździ i nie włożę palca mego w Jego rany, nie uwierzę. Po tygodniu, gdy Tomasz trwał wraz z pozostałymi uczniami, Pan Jezus dał mu się poznać. Tomasz rozpoznał Jezusa przebywając wraz z innymi, we wspólnocie.
Jak zatem budować wspólnotę? Odpowiedź znajdziemy w Piśmie Świętym. Św. Jan w swojej Ewangelii opisuje, że Pan Jezus modlił się za wspólnoty tymi słowami:
Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.
Pierwszą wspólnotę opisują Dzieje Apostolskie w (Dz 2,42-47):
Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie. Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby. Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia.
Taka wspólnota powinna być dla nas wzorem. Przypatrzmy się zatem, jakie były jej istotne cechy.
Wspólnota nie jest celem samym w sobie. Wspólnota chrześcijańska to grupa ludzi, która gromadzi się wokół Jezusa Chrystusa, ze względu na Niego i w Jego imię. To On nas powołuje do wspólnoty:
Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,19-20).
Zawsze musimy mieć tę intencję, iż gromadzimy się dla Pana, ze względu na Niego. Jezus nas miłuje nieskończenie. Pragnie nas leczyć, pomagać nam. Różne są motywy naszego przyjścia do wspólnoty: rozwiązanie problemów, umocnienie, uzdrowienie z chorób, szukanie przyjaciół. Pamiętajmy jednak, że to Jezus winien być w centrum, abyśmy nie przychodzili po to by spotkać się z miłymi ludźmi, przeżyć coś miłego. Może wówczas powstać niebezpieczeństwo przekształcenia takiej grupy w klub towarzyski, towarzystwo wzajemnej adoracji. Jezus musi być w centrum naszych przeżyć, myśli, uczuć, pragnień, wyborów etc.
Modlitwa jest siłą jednoczącą. Poprzez modlitwę utrzymujemy więź z Bogiem. Ogromnie ważna jest więź z Bogiem w codzienności, nie tylko na spotkaniu modlitewnym. Modlitwa wspólnotowa zależy w dużym stopniu od modlitwy indywidualnej. Zaniedbanie modlitwy indywidualnej osłabia całą wspólnotę.
Wspólnota musi być budowana poprzez słowo Boże zawarte w Piśmie Świętym i nauce Kościoła. Poprzez swoje słowo Bóg kształtuje nasze serca, sumienia, słowa i czyny. Nie należy oceniać wspólnoty według atmosfery entuzjazmu, dynamicznego śpiewu, żywego klaskania. Miarą naszego uduchowienia jest życie Słowem Bożym na codzień.
Eucharystia jest centrum życia chrześcijańskiego. Tu spotykamy Tego, który oddał za nas samego siebie. Eucharystia uczy nas miłości w wymiarze krzyża, ofiary, oddawania życia.
Wiele znaków i cudów działo się przez ręce Apostołów wśród ludu. Trzymali się wszyscy razem w krużganku Salomona. A z obcych nikt nie miał odwagi dołączyć się do nich, lud zaś ich wychwalał. Coraz bardziej też rosła liczba mężczyzn i kobiet, przyjmujących wiarę w Pana. Wynoszono też chorych na ulicę i kładziono na łożach i noszach, aby choć cień przechodzącego Piotra padł na któregoś z nich. Także z miast sąsiednich zbiegało się mnóstwo ludu do Jerozolimy, znosząc chorych i dręczonych przez duchy nieczyste, a wszyscy doznawali uzdrowienia.
Liczne charyzmaty, uzdrowienia, wyzwolenia od złego stanowiły normalną część życia pierwszych wspólnot. Pan Jezus dzisiaj jest nie mniej potężny. Tłumy gromadzą się na Mszach z prośbą o uzdrowienie. Nie należy jednak szukać sensacji. Tam gdzie ludzie modlą się z ufnością, dzieją się cuda i znaki. Wspólnota to nie tylko miejsce miłych spotkań. Tu powinna być przede wszystkim głoszona Dobra Nowina o Chrystusie, by była ona miejscem nawrócenia i uświęcenia.
Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę. Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze [uzyskane] ze sprzedaży, i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby. Tak Józef, nazwany przez Apostołów Barnabas, to znaczy Syn Pocieszenia, lewita rodem z Cypru, sprzedał ziemię, którą posiadał, a pieniądze przyniósł i złożył u stóp Apostołów.
Wspólnota żyje bezinteresowną miłością. W prawdziwej wspólnocie ludzie nie tylko modlą się i klaszczą, ale troszczą się o siebie nawzajem.
Przychodzimy do wspólnoty, bo pragniemy ciepła i miłości. Zrzucamy z siebie maski, odrzucamy ograniczające nas bariery. Przeżywamy czas jedności i radości. Niejednokrotnie jednak we wspólnocie ujawniają się nasze słabości, nasza zraniona uczuciowość. Żyjąc w bliskości innych osób zdajemy sobie sprawę z tego, jak bardzo jesteśmy niezdolni do miłości, jak dalece odrzucamy innych i zasklepiamy się w sobie. Życie wspólnotowe może być przykrym uzmysłowieniem sobie naszych słabości i ograniczeń. Jednakże, wspólnota jest również miejscem, w którym działa łaska Boża i nasze egoistyczne "ja" może umrzeć, aby nowy człowiek mógł zmartwychwstać. Jezus powiedział bowiem:
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity (J 12,24).
Jeżeli zostaliśmy przyjęci ze wszystkimi naszymi ograniczeniami, kiedy czujemy się akceptowani i kochani przez innych, sami siebie bardziej kochamy. Zaczynamy być sobą bez lęku i skrępowania. Wspólnota powstaje wtedy, gdy każdy przyjmuje drugiego takim, jaki on jest. Tak pisał św. Paweł w Liście do Rzymian:
Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was - ku chwale Boga (Rz 15,7).
Doświadczenie Boga w modlitwie, akceptacja we wspólnocie, odkrycie, że Bóg nas kocha nieskończoną miłością, pozwala nam w końcu zaakceptować siebie takimi, jacy jesteśmy. Wówczas wspólnota staje się miejscem wyzwalającym, miejscem wzrostu i rozwoju.
Trzeba podkreślić, że życie we wspólnocie jest wyjątkowym miejscem wzrastania. Jeżeli bowiem wzrastamy w miłości bliźnich, wzrastamy w miłości Boga.
A jednak piszę wam o nowym przykazaniu, które prawdziwe jest w Nim i w nas, ponieważ
ciemności ustępują, a świeci już prawdziwa światłość. Kto twierdzi, że żyje w światłości,
a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. Kto miłuje swego brata, ten
trwa w światłości i nie może się potknąć (1J 2,8-11).
Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie
za braci (1J 3,16).
Jaka powinna być miłość? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w liście św. Pawła do Rzymian oraz do Koryntian
Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu (Rz 12,9-11).
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi
się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar
języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie (1Kor 13,4-8a).
Wzajemna miłość to obok więzi łączącej członków wspólnoty oraz misji do spełnienia, jeden z elementów definiujących każdą wspólnotę. We wspólnocie miłością darzymy każdego z jej członków, a nie wspólnotę jako abstrakcyjny twór. Każda wspólnota winna troszczyć się przede wszystkim o rozwój jej członków, a nie o swoją zewnętrzną doskonałość.
Wspólnota nie może przytłaczać tworzących ją osób. Każdy zachowuje tajemnicę swojej istoty, pogłębiając własną świadomość i życie duchowe.
Prawdziwa wspólnota zaczyna się wtedy, gdy jej członkowie przestają za wszelką cenę dowodzić swojej domniemanej bądź prawdziwej wartości. Znikają dzielące bariery, aby można było razem przeżywać cud komunii.
Przypatrzmy się przypowieści o miłosiernym Samarytaninie Łk 10, (29-37)
Jezus nawiązując do tego, rzekł: Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idź, i ty czyń podobnie!
Nasza praca, codzienne obowiązki sprawiają często, że nie mamy czasu dla bliźniego. Pogrążenie w pracy może być ucieczką przed drugim człowiekiem. Chcąc jednak iść za Jezusem musimy otworzyć się na innych ludzi. Należy podkreślić, że miłość jest siłą jednoczącą. Polega ona na wzajemnym skierowaniu się ku sobie. Kochać, to znaczy pragnąć tego samego, podzielać tę samą wizję, pragnąć aby drugi człowiek rozwijał się według planów Bożych, był wierny swemu powołaniu.
Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie (J 13,34-35).
We wspólnocie najważniejsze staje się poczucie przynależności oraz pragnienie, by drugi rozwijał się w swoim ofiarowywaniu się Bogu i innym.
We wspólnocie uczymy się kochać. Wspólnota jest także miejscem, które uczy nas miłości. Uczy przede wszystkim miłości do Boga, czyli zaproszenia Boga do naszego serca, powiedzenia Bogu "tak" we wszystkim i ofiarowania Mu wszystkiego co podejmujemy w życiu (przykazanie miłości). Dopiero ofiarowując Bogu nasze życie, to co robimy, będziemy mogli to zaakceptować. O tę miłość do Boga każdy powinien nieustannie się modlić.
Wspólnota uczy nas również miłości do samego siebie, pokazuje nie tylko jak pojednać się z bratem, ale również jak pojednać się z samym sobą. Pojednanie z samym sobą, to pokonanie stanu buntu przeciwko własnemu życiu i temu wszystkiemu co to życie ze sobą niesie.
Nieustające przebaczanie jest naszym obowiązkiem. W Ewangelii Św. Mateusza jest opisany dialog Piotra z Jezusem:
Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: "Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?" Jezus mu odrzekł: "Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
Pomimo ufności, jaką wzajemnie się darzymy, we wspólnocie nieraz padają przykre słowa. Należy sobie zdać sprawę z tego, że wspólne życie to swoisty krzyż, akceptacja, nieustanne przebaczanie sobie na wzajem. W przeciwnym razie przeżyjemy rozczarowanie. Przebaczyć to nie tylko powiedzieć głośno: "Przebaczam ci". To również, a może przede wszystkim, podjęcie próby zrozumienia motywów, jakimi kieruje się ta druga osoba. Być może wina nie leży wyłącznie po tej drugiej stronie. Może to my właśnie powinniśmy przyjrzeć się swojemu wnętrzu, podjąć próbę zmiany tego, co jej wymaga. Przebaczyć, to znaczy podjąć próbę otwarcia na tych, z którymi nie możemy się zrozumieć, spróbować ich wysłuchać na nowo. Dlatego też przebaczenie jest tak trudne. My również musimy się zmienić. Do tego nieustannie potrzebujemy mocy Ducha Świętego.
Wspólnota jest też miejscem, które uczy przebaczenia.
Wspólnota pomogła mi odnaleźć Boga. Coraz wyraźniej widzę Jego działanie w moim życiu. We wspólnocie (całkiem niedawno) zrozumiałam, że podstawą wszystkiego jest miłość do Boga. Wspólnota pokazała mi jak należy rozumieć przykazanie miłości, czym jest miłość bliźniego, co to znaczy kochać siebie i przebaczyć, pojednać się ze sobą. Opierając się na tym podjęłam próbę uporządkowania swojego życia i moich relacji z innymi.
Na zakończenie, chciałabym wszystkich zachęcić do uczestnictwa w naszych spotkaniach. Spotykamy się w każdy piątek o godz. 19:15 w Kapitularzu. Wiadomą jest rzeczą, że każda wspólnota ma swoisty charakter. Każdy z nas winien odpowiedzieć sobie na pytanie, czego poszukuje i co dla niego będzie najlepsze. W tej konferencji starałam się pokazać, czym powinna odznaczać się każda wspólnota, co leży u podstaw jej budowania, jaką może odgrywać rolę w życiu każdego z nas. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyście w swoich środowiskach w parafiach, w szkole, na uczelni, w pracy podjęli próbę budowania nowych wspólnot będących oparciem dla tych wszystkich, którzy pragną zbliżyć się do Boga. Pamiętajmy słowa Jezusa z Ewangelii św. Mateusza:
Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,19-20).
Magdalena
Nasz e-mail: adonai@op.opoka.org.pl