Spróbujmy się na chwilę zatrzymać i pomyśleć o sobie. Czym żyję? Co jest dla mnie ważne? Wstaję rano. Jaka pierwsza myśl przychodzi mi do głowy? Czym żyję od samego rana?
Jest wieczór. Wszyscy już śpią. Czas też się kłaść. O czym myślę?
Kim jestem? Czy wogóle myślę o tym? Jestem stolarzem, krawcową, ojcem, jestem prezesem, szefową, właścicielem. Jestem biedakiem. Wiem, jak się nazywam. To wiem. Czy to mi wystarcza? Jestem człowiekiem. Niektórzy humaniści mówią tak: "Nic, co ludzkie, nie jest mi obce". Już to gdzieś słyszeliśmy. Czy naprawdę nic nie jest mi obce? Jest mi wszystko jedno, co nie jest mi obce? Czy naprawdę wszystko jest mi równie bliskie?
Wyraźnie czuję, że nie jest mi wszystko jedno. Są rzeczy, które mi są obce. Nie wszystko jest mi równie bliskie. Dlaczego?
Co sprawia, że odróżniam rzeczy dobre od złych? Skąd we mnie niepokój, gdy dzieje się zło? Dlaczego nie jest mi wszystko jedno, jacy są ludzie, którzy mnie otaczają? Jaki ja jestem? Dlaczego, jeśli jestem opryskliwy i arogancki, czuję gorycz? Dlaczego potrzebuję ciepła od bliskiego mi człowieka? Nie oszukujmy się. Tego każdy potrzebuje, nawet ktoś najtwardszy.
Naturalna potrzeba dobra. Ale dlaczego ja mam tę naturalną potrzebę? Skąd ją mam? Od kogo? Kto mi ją dał?
Próżno szukać odpowiedzi na takie pytania w samym tylko swoim wnętrzu. Jedno pytanie rodzi drugie, nie widać końca tych pytań.
A jednak, odpowiedź istnieje.
Tyle jest różnych tekstów wokół nas. Jedne przeczą drugim. Jednym wierzymy, innym nie ufamy. Jedne wzbudzają niepokój, inne odpowiadają na potrzeby serca. Sięgnijmy po Pismo Święte. Pismo Boże nie zawodzi. Otwórzmy Księgę Rodzaju.
Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył (Rdz 1,27a). Człowiek jest Bożym stworzeniem. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1,31a). Nie tylko Bóg zrobił coś takiego, żebym zaistniał, żebym w ogóle był, ale jeszcze wpisał we mnie dobro. Sprawił, abym był dobry. Abym mógł być dobry.
Bóg kocha wszystko, co sam stworzył. Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. Mnie kocha szczególnie mocno. Stworzył mnie przecież na swój obraz, na obraz Boży. W Księdze Rodzaju nie jest napisane, że "Bóg stworzył człowieka tak, żeby się wydawało, że jest do Boga podobny". Albo, "żeby człowiekowi się zdawało, żeby tylko myślał, że jest podobny do Boga". Nie jest napisane, że "jest podobny, ale bardzo niedokładnie". Jest napisane: "na obraz Boży". Nic więcej, ale też nic mniej. I wszystko, co Bóg stworzył, było dobre, a gdy stworzył człowieka, to jeszcze można przeczytać w Księdze Rodzaju, że było bardzo dobre.
Tak było na samym początku.
Z kolei na samym końcu będzie tak.
Czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1Kor 2).
Tak pisał święty Paweł. Miał tu na myśli niebo. Wielokrotnie myślimy sobie o tym, jak też będzie w niebie. Przypominamy sobie wtedy różne wyobrażenia, które znamy. Na przykład myślimy, że w niebie będzie tak, jak teraz jest w kościele. Modlitwy i modlitwy, cały czas. Albo procesje. Nie wygląda to aż tak atrakcyjnie. Czy takie niebo nam wystarczy? Dlaczego w Piśmie świętym nie jest napisane, jak tam będzie, w niebie? Chcielibyśmy to wiedzieć!
Otóż, nie jest napisane, ponieważ i tak nie pojęlibyśmy tego! Serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg.
W innym z kolei miejscu jest napisane: W domu Ojca mego jest mieszkań wiele (J 14). A więc taki jest dom Ojca. Wspaniały dom, dla nas. Dom nie do pojęcia. I te mieszkania, przygotowane dla nas! Takiego mamy Ojca. I taką przyszłość nam przygotowuje. Nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, jak znakomitą. Ojciec przekroczy nasze najśmielsze oczekiwania.
Przeszłość piękna, przyszłość znakomita. A teraz?
Bardzo często stawiamy Bogu Ojcu zarzut, że zajmował się ludźmi kiedyś, jak żyli święci Apostołowie, albo jeszcze wcześniej. I znów zajmie się nami wtedy, gdy ludzie trafią do raju. Jeśli w ogóle tam dotrą. A to nie jest pewne. A w międzyczasie - same kłopoty. A nawet dramaty. Nawet tragedie. Słowem, dziś Bóg Ojciec patrzy na nas z daleka, uśmiecha się, owszem, ale z daleka, i wcale nami nie zajmuje. Pozostawia nas samymi. Tak sobie czasem myślimy.
Sięgnijmy więc znowu do Pisma Świętego. Pismo jest natchnione i mówi prawdę o Bogu. Weźmy księgę Ozeasza.
A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go (Oz 11).
Bóg pociąga nas ludzkimi więzami. Nie filozofią, teologią, etyką. Ale miłością. Ludzką miłością!
Chyba nikt z nas nie pamięta, jak był niemowlęciem. Ale widzimy, albo pamiętamy nasze dzieci i wnuki, jak były bardzo małe. Takie niemowlę, które płakało w nocy, wstała Mama, nakarmiła je, a ono zasnęło jeszcze jedząc. Zasnęło całkowicie bezpieczne. Nic nie brakuje. Niczego nie trzeba. Do takiego obrazu Bóg porównuje naszą sytuację. On jest Ojcem, ojcem mocnym, a czułym tak, jak matka.
Prorok Izajasz pisze: Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49).
Takich miejsc, z których możemy się bardzo dużo dowiedzieć o tym, jaki jest stosunek Boga Ojca do nas, jest bardzo wiele.
Jak orzeł, co gniazdo swoje ożywia, nad pisklętami swoimi krąży, rozwija swe skrzydła i bierze je, na sobie samym je nosi - tak Pan sam go [Jakuba] prowadził (...) (Powt. Pr. 32).
Znowu mamy porównanie związane z tym, jak ojciec opiekuje się dziećmi. Ojciec potężny, wspaniały. Jednocześnie - troskliwy. Na sobie samym je nosi. Nosi na sobie swoje dzieci.
Ale my już nie jesteśmy dziećmi, jesteśmy dorośli. Czy nie ma nic o opiece Ojca nad dorosłymi? Psalm 91:
(...) On sam cię wyzwoli z sideł myśliwego i od zgubnego słowa. Okryje cię swymi piórami i schronisz się pod Jego skrzydła: Jego wierność to puklerz i tarcza. W nocy nie ulękniesz się strachu ani za dnia - lecącej strzały, ani zarazy, co idzie w mroku, ni moru, co niszczy w południe (Ps 91).
Sidła myśliwego. Zgubne słowo. Strzała, zaraza. Czasem w mojej pracy czuję się tak, jakby mnie ktoś gonił. Jakby mnie ktoś chciał upolować. Albo, jakby mnie już upolował. Czasem w moim życiu ktoś ugodzi mnie tak zgubnym słowem, jakby ugodził prawdziwą strzałą. Właśnie wtedy Bóg okryje cię swymi piórami i schronisz się pod Jego skrzydła. To właśnie zrobi! Wczytajmy się w te słowa: On sam cię wyzwoli z sideł myśliwego i od zgubnego słowa. Okryje cię swymi piórami (...). Tu nie jest napisane: Masz, synu mój, dość sił, abyś sobie sam poradził. Nie. On sam cię wyzwoli, On cię okryje!
I dalej. Zwróćmy uwagę na słowa: Jego wierność to puklerz i tarcza. To Bóg Ojciec gwarantuje ochronę swoją wiernością. Moja wierność też jest potrzebna, ale puklerz i tarcza to wierność Ojca. Jeśli moja wierność zawiedzie, to Jego wierność się nie wycofa. Ojciec, dobry, potężny. Ale i bliski. Opiekuńczy. A ja - Jego dziecko. Na samym sobie mnie niesie.
Bardzo wiele o miłości Boga pisze święty Jan. Św. Jan jest ewangelistą miłości, przekazuje nam wszystko, co Syn mówi o miłości Ojca. Przeczytajmy.
W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował (...) (1J 4). Popatrzmy. Miłość Boga nie zależy od tego, czy my Go miłujemy. On nas umiłował pierwszy. Kiedy? Kiedy jeszcze byliśmy grzesznikami! Wielokrotnie myślę tak: - zgrzeszyłem, Bóg już mnie nie kocha. To logiczne. Ale czy takie myślenie jest myśleniem Boga? To nieoczekiwane i zaskakujące, ale nie. On sam nas umiłował zanim my go umiłowaliśmy i przestaliśmy grzeszyć (o ile to w ogóle możliwe). Nie my umiłowaliśmy Boga, ale (...) On sam nas umiłował. Pierwszy. Taki jest nasz Ojciec.
Święty Jan pisze dalej: Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim (1J 4). Trudno powiedzieć to bardziej wprost. ...Miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością.
Chciałbym teraz przeczytać coś naprawdę wyjątkowego. Coś, co mnie zachwyca od czasu, jak do mnie ten tekst dotarł, kilka lat temu. Napisał to św. Paweł. Pisał to w kontekście darów Ducha Świętego, ale to, co napisał, jest napisane o godności człowieka, godności, jaką Bóg go obdarza. Brzmi to tak.
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru. (Rz 8).
Przyjrzyjmy się z bliska temu niezwykłemu zdaniu. Bóg współdziała z nami we wszystkim! Nie w tym, co przyjemne, nie w tym, co łatwe, ale we wszystkim. Dla naszego dobra. Jeśli dzieje się coś, co jest moim trudem, moim najcięższym krzyżem, moim umęczeniem, to i w tym Bóg może ze mną współdziałać dla mojego dobra! I na tych krzywych liniach mojego życia Bóg może pisać prosto. I to może się okazać dla mojego dobra. Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. Z tymi, którzy Go miłują. Ale On pierwszy nas umiłował. On pierwszy nas wybrał, gdyśmy jeszcze byli grzesznikami. On nas miłuje, nawet, jeśli jesteśmy grzesznikami! Jego miłość nie stawia wymagań ponad naszą miarę.
Nic dziwnego, że Psalmista mówi w zachwycie:
Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym - syn człowieczy, że się nim zajmujesz? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś (Ps 8).
Mam godność, bo mój Ojciec jest Bogiem. Św. Leon Wielki: "[Bóg] przekształca nas z ziemskich chudopachołków w dostojników nieba". Z chudopachołków - w dostojników (tak naprawdę napisał święty Leon Wielki).
Nie tylko mam godność, ale mam też życie w cieple wspaniałej, niekończącej się, mocnej i niezawodnej miłości Ojca. Miłości cierpliwej, łaskawej, która nie wynosi się pychą, nie pamięta złego, nie szuka poklasku, ale współweseli się z prawdą. To miłość, która wszystko przetrzyma. Miłość wieczna.
Czy to wystarczy? Tak, to wystarcza sercu człowieka. To przygotował nam i daje nam Bóg, nasz Ojciec. I jeszcze mówi nam tak: (...) wy będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym (Wj 19).
To jest godność. Skąd się wzięła? Z tego, że stworzył (...) Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył (Rdz 1,27a). A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1,31).
Leszek