Tu, we Wspólnocie poznałam Pana Jezusa.
Na spotkania przychodzę już siedem lat. Zaprosiła mnie jedna z naszych koleżanek, Kasia, podczas wspólnie spędzanych wakacji na Mazurach. Opowiedziała mi o pewnej Wspólnocie, która spotyka się przy klasztorze ojców dominikanów i razem się modli.
Gdy pojawiłam się pierwszy raz na spotkaniu uczestniczyło w nim 12 osób. Jak podsumował to jeden z naszych kolegów, grupa składała się wówczas z trzech małżeństw, czterech panienek, Krzysztofa i księdza. Rzeczywiście, nie wiedziałam początkowo, po co tu przychodzę. Przyjaciół nie szukałam, bo miałam ogromne grono znajomych, z którymi spędzaliśmy każdą wolną chwilę i było nam ze sobą bardzo dobrze. Przyznam, że początkowo nawet bałam się przychodzić. Zawsze starałam się umówić z Kasią, abym nie musiała iść sama. W każdy piątek toczyłam ze sobą walkę i działo się coś dziwnego. Z jednej strony strach i niechęć, z drugiej strony coś mnie ciągnęło. Mówiłam sobie wtedy: dziś to już ostatni raz, jak mi się nie spodoba to zrezygnuję.
I tak walczyłam co tydzień, aż do moich pierwszych wspólnotowych rekolekcji adwentowych w Kaniach Helenowskich. W sobotni wieczór ojciec prowadzący rekolekcje wystawił Najświętszy Sakrament i zaproponował modlitwę wstawienniczą. Pierwszy raz w życiu miałam uczestniczyć w "czymś takim" jak modlitwa wstawiennicza. W adoracji Najświętszego Sakramentu zdarzało mi się już brać udział, ale bez głębszego zrozumienia jej istoty. Widząc, jak inni klękają przed Panem Jezusem i proszą o modlitwę w różnych intencjach, i ja zdecydowałam się to zrobić. Nie umiałam sformułować żadnej intencji. Po prostu klęczałam, inni położyli na mnie ręce i modlili się, a ja patrząc na Hostię coraz bardziej czułam bliskość Pana Jezusa. Naprawdę poczułam Jego dotknięcie. Po raz pierwszy w życiu dostrzegłam Jego obecność w Najświętszym Sakramencie. Oczywiście nie obyło się bez łez, ale nikt się temu nie dziwił.
Teraz ciężko mi jest, gdy nie mogę w piątkowy wieczór przyjść na Freta. Znajomi też do mnie tego dnia nie dzwonią, a ja już dobrze wiem, dla Kogo i dlaczego przychodzę na spotkania Adonai.
Magdalena