Gdy wjeżdżałeś do Jerozolimy ścielono Ci drogę. Byłeś nadzieją dla wiwatujących, że staną się syci, że się uporasz z ich problemami. Byłeś na miarę ich wyobrażeń. Teraz są zapamiętali w złości, niejeden wyręczyłby rzymskiego żołdaka. Śmieją się coraz mniej wierząc, że zobaczą Cię czyniącego cuda, że sprowokują Cię do protestu. Jakby nie pamiętali, że byłeś z nimi, gdy potrzebowali pomocy, gdy byli cierpiący. Gapiom nie jesteś potrzebny ponad widowisko.
Zapewne boli niewdzięczność, ale jeszcze bardziej niezrozumienie, po prostu ciasnota serca. Gdy Ty stoisz nagi to tak naprawdę pokazujesz nas bezbronnych w świecie, w którym nie ma Boga, również Tego, który pokazuje wielkość naszego człowieczeństwa.