"Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja." (Mt.26,42)
Po zdradzie, opuszczeniu, upodleniu, wyniszczającym biczowaniu i wyszydzeniu Jezus przyjmuje krzyż. Pozostaje wierny tym słowom, które wypowiedział wcześniej w posiadłości zwanej Getsemani.
Mówi TAK, chociaż już wcześniej przekonał się, że Ci, którzy tak bardzo zapewniali Go o swojej wierności, nie dotrzymają mu towarzystwa. Czy żądał zbyt wiele prosząc o jedną godzinę czuwania i modlitwy tych, których nazwał swoimi przyjaciółmi? Czy nie zasłużył na odrobinę wierności? Wielu było tych, którzy pragnęli się z nim cieszyć, lecz niewielu pozostało z nim w cierpieniu.
Pomimo to nie obraża się, nie szuka własnej chwały, nie oczekuje w zamian niczego. Jego wzrok nie zatrzymuje się na tym, co jest słabe, co przeminie i co ulegnie rozkładowi. On patrzy dalej, swoim wzrokiem dociera do nas, widzi nasze słabości, lęki, obawy, naszą niewierność, nasze grzechy. Raz przyłożywszy rękę do pługa nie ogląda się za siebie, jest do końca wierny Swemu Ojcu, idzie przygotować nam mieszkania. Biorąc krzyż spokojnie mówi: "Nie lękaj się, Jam zwyciężył świat". Prosi o zaufanie, wierność, wytrzymałość, prosi abyśmy zaparli się samych siebie, wzięli swój krzyż i Go naśladowali.