Panie Jezu, w obliczu każdego cierpienia, mojego, moich bliskich, ja wciąż tego cierpienia nie rozumiem i zapomianam, ze Ty jesteś obecny w tym właśnie cierpieniu... A jedyne, czego doświadczam to to, że mój mózg się kurczy, "wola Boża" staje się jakaś abstrakcyjna, a jedyne uczucia to żal, rozgoryczenie, bunt, a przede wszystkim samo-oskarżanie.
Ale wierzę jednak, że wtedy, gdy się odwróciłes do płaczących kobiet, to nie było to jedynie wezwanie do
nawrócenia i do pokuty... to było przede wszystkim spojrzenie Miłości.
A ponieważ, ciągle mi brak tego spojrzenia dla siebie samej, to modlę się dzisiaj słowami tego poematu: