<< Poprzednie rozważanie na ten temat <<
Zawsze fascynowała mnie ta tajemnica. Takie wydarzenie! Jezus jaśniejący, rozmawiający z dwoma wielkimi postaciami Starego Testamentu w obecności trzech uczniów. Zawsze stawiałam sobie pytanie: co oni trzej zrobili z tym przeżyciem? Jaki to miało wpływ na ich osobowośc, na ich wiarę? Nigdzie w Piśmie nie ma ani słowa o tym. Potem wszyscy, także ta trójka - z wyjątkiem Jana - uciekli, gdy uwięziono Jezusa. Czyli Przemienienie niewiele ich nauczyło.
Tak sobie rozważałam, myśląc o tej tajemnicy i prosząc Pana, aby mnie jakoś tak przemieniał, aby były tego owoce. I życie toczyło się zwyczajnie, bez żadnych rewelacyjnych zmian, byłam taka jak zawsze i nie widziałam także w sobie owoców tego przemienienia. Aż kiedyś nagle Pan zdjął zasłonę z moich oczu i zobaczyłam, ile On uczynił w czasie, który wydawał mi się taki bezowocny. Pisałam już Wam ze dwa lata temu o mojej nerwicy - że mnie to zmiażdzyło i życie jakby uszło ze mnie. I tak mijały dni i tygodnie, wydawałoby się, bez zmian. Teraz już piąty rok tej nerwicy, ale jest zdecydowanie lepiej. Lęk nie towarzyszy mi już permanentnie w każdej chwili, jestem na połowie dawki leków i zobaczyłam, że to właśnie dzięki tej nerwicy tak dużo zmieniło się w moim życiu: nauczyłam się modlić, włączyłam w swoje życie taki zwyczaj, jak modlitwa osobista każdego dnia, 45 minut, i to już trwa pięć lat! Przejrzałam swoje wady, nauczyłam się szanować ludzi bez względu na to, kim są, przestałam krzyczeć na dzieci, codziennie czytam Ewangelię, stałam sie bardziej rozważna. A ponieważ ta nerwica odzywa się jednak czasami, teraz przyszło mi do głowy, że był już kiedyś taki ktoś, kto prosił Boga usilnie o oddalenie jakiegoś cierpienia, a Pan mu odpowiedział: dosyć masz mojej łaski. Moc w słabości się doskonali. I ten człowiek przyjął ten trud, nazywając go ościeniem. A może to i dla mnie jest ten mój oścień, moja nerwica, abym nadal wzrastała w Panu? Ja niewątpliwie powinnam się uczyć żyć w pokorze - może ten mój oścień ma mi przypominać, abym wzrastała w pokorze i nie zapominała o tym.
Tak Pan pisze w naszych sercach, gdy nawet tego nie spostrzegamy. Zapisuje i wpisuje w nasze życie wszystko to, co nas przybliża do Niego. I to staje się naszym fundamentem, naszą opoką. To jest właśnie to przemienienie, które dzieje się w naszym życiu niepostrzeżenie, dzięki dobroci i miłości Boga. Czasem odbywa się to drogą dużego trudu czy cierpienia. Ale Pan pisze na wszystkich liniach naszego życia.
Dzięki Ci Panie za wszystkie Twoje dzieła. Za to Przemienienie, którego my doświadczamy.
Ela